Propozycja na Studniówkę!

 

Scenariusz przedstawienia pt.:                                                                      

„Wariacje na temat „Pana Tadeusza”

 

Opracowała: Danuta Jasińska,

nauczyciel języka polskiego

w Zespole Szkół Drzewnych i Ochrony Środowiska w Radomsku

 

Występują:

·         Narrator

·         Tadeusz  ( ubrany współcześnie)

·         Zosia   ( w jasnej sukience)

·         Telimena  ( w długiej sukni, na ramionach boa lub szal)

·         Hrabia  (w garniturze, na szyi luźno przewieszony biały szalik, w ręku parasol)

·         Ksiądz Robak  (w habicie)

·         Amor (do ramion ma przymocowane nieduże skrzydełka, w rękach trzyma łuk i strzały)

·         Wojski ( ubrany w żołnierski płaszcz)

 

Narrator:

 (uczeń, ubrany w ciemny garnitur, siedzi w bujanym fotelu, w palcach trzyma fajkę, na kolanach ma rozłożony duży brulion, imitujący starą księgę)

-          Litwo! Ojczyzno moja! Ty jesteś jak zdrowie!...

Szlachetne zdrowie, nikt się nie dowie, jako smakujesz, aż się zepsujesz! Upss! (zakrywa ręką usta) To nie z tej bajki.

 

 

Robak:

-          Na strzelnicy ruch wielki, ale ja – mistrzem będąc w strzelaniu, na zawodach wojewódzkich (z naciskiem) ustrzeliłem niedźwiedzia!

(pokazuje dużego, pluszowego miśka)

 

 

(wchodzi Wojski, staje, podnosi róg i gra – słychać hejnał mariacki)

 

Narrator:

-          Nagle przerwał, lecz róg trzymał. Wszystkim się zdawało, że to Wojski gra jeszcze , a to echo grało.

 

(wszyscy wychodzą, a na scenę wchodzi Amor. Chodzi zdenerwowany, próbuje celować w widownię)

Amor:

(przepycha zza mikrofonu narratora)

-          Przepraszam pana, ale to nie będzie epopeja narodowa, ale romans!

 

(poprawia się i mówi do publiczności)

-          Szanowni Państwo, za chwilę odbędzie się światowa prapremiera najsłynniejszego romansu Adama Mickiewicza! Główną rolę gram ja! (z dumą)

 

(po chwili słychać warkot samochodu, naśladowany przez jednego z aktorów, i pisk opon)

 

Narrator:

-          Właśnie najnowszą bryką wjechał młody panek. Głośno trąbiąc klaksonem zawrócił przed ganek. (wchodzi Tadeusz – z dużą torbą podrózną, ubrany współcześnie)

-          Odemknął, wbiegł do domu, pragnął go powitać, biegał po całym domu i szukał komnaty, gdzie mieszkał, nim wyjechał w szkolne internaty. Wchodzi, cofnął się, toczył zdumione źrenice po ścianach. W tym pokoju mieszkanie kobiece? Spojrzał w okno na ogród - tuż przy parkanie stała młoda dziewczyna...

(wchodzi Zosia, przymierza do siebie sukienkę, zauważa Tadeusza, piszczy przeraźliwie i ucieka)

(Amor w tym samym czasie celuje w Tadeusza i strzela. Tadeusz łapie się za serce teatralnym gestem i pada. Amor zaciera ręce z zadowolenia. Dwóch neutralnie ubranych uczniów, np. w garnitury, znosi Tadeusza za kulisy.)

 

Narrator:

-          Tymczasem na folwarku nie uszło baczności, że przed ganek zajechał któryś z nowych gości. Pan Wojski poznał gościa.

(wchodzi Wojski)

 

Wojski:

-          Witaj Tadek! Nareszcie przyjechałeś. Zdrowy? Co tam w szkole?

 

Tadeusz:

-          Ech! Szkoda mówić: klasówki, kartkówki, sprawdziany, testy, wywiadówki, odpytywania, repetytoria – cały asortyment szkolnych tortur. W dodatku: ściągać nie wolno, rozmawiać na lekcjach nie wolno, żartować nie wolno, zasypiać nie wolno, zabłądzić w drodze do szkoły nie wolno...

(macha z rezygnacją ręką)

 

Wojski:

-          A chociaż dobrze was odżywiają w tej bursie?

 

Tadeusz:

-          Prawie codziennie na obiad kurze nogi...do kolan! (pokazuje kurzą nóżkę i ze wstrętem odkłada)  Już nawet nie mogę się obejrzeć za zgrabnymi nogami. Tak mnie odrzuca!

 

Wojski:

-          Tak, tak, ale sam wiesz, że jak się nie chce nosić teczki, to się nosi ... woreczki!

     

Narrator:

-          Właśnie z lasu wróciło towarzystwo całe... (wszyscy wchodzą, demonstracyjnie witają się, całują)

 

Narrator:

-          Siadajmy do stołu – rzekł Podkomorzy. Wtenczas wszyscy siedli i chołodziec litewski milczkiem żwawo jedli.

(aktorzy częstują gości w pierwszym rzędzie i wszystkich chętnych zupą i zapraszają do skosztowania. Zosia odczytuje w tym czasie przepis na chłodnik litewski)

-          Weszła nowa osoba, przystojna i młoda...

(wchodzi Telimena – w kapeluszu, z boa, wytworna i zalotna.[Dla bardziej komicznego efektu można  w tej roli obsadzić ucznia!] Amor celuje w Tadeusza, a ten ponownie łapie się za serce i pada na krzesło. Po chwili śpiewa wraz z chórkiem fragment piosenki „Baby, ach te baby”. Po chwili na scenę wchodzi Hrabia – elegancki,  zadbany, w garniturze.)

 

Hrabia:

-          O! Kogo ja widzę? Cześć Tadek! Idziesz dzisiaj na imprezkę do zameczku?

 

Tadeusz:   (niechętnie)

-          Nie wiem, może...

 

Hrabia:

-          Mają być niezłe laski...

 

Tadeusz:   (patrzy uważnie na Hrabiego, nagle zainteresowany)

-          Kto?

 

Hrabia:   (z zachwytem)

-          Telimena – bóstwo-kobieta, córeczki podkomorzego i jeszcze kilka...  nieznajomych.

 

Tadeusz:

-          Od Telimeny to ty się odczep na pięć kilometrów z poślizgiem! Znajdź sobie inny obiekt westchnień!

(rywale stają na palcach naprzeciw siebie jak koguty, podciągają rękawy, chwile trwają w tej pozie, po czym wracają do stanu wyjściowego)

 

Tadeusz:

-          A zresztą , ja i tak jestem bardziej inteligentny!

 

Hrabia:

-          A ja jestem ładniejszy i... i... mam lepszy  traktor!

(Tadeusz macha ręką z rezygnacją i wychodzi; na scenę wchodzi Telimena z koszyczkiem w ręce)

 

Telimena:

-          Och! Hrabio, chodźmy na grzyby!

(Telimena rozkłada swój szal, kładzie się i udaje, że czyta książkę. Pochwili jak w reklamie: )

 

-          Kto chce przeżyć fascynującą przygodę, niech czyta książki wydawnictwa Harlequin!

 

Narrator:

-          A tymczasem we dworku, dla zabicia czasu, zarządzono, by ruszyć zapolować do lasu.

(słychać strzały, po chwili wchodzi na scenę ksiądz Robak)

 

Amor:

-          A ja? Co, o mnie to już nikt nie pamięta? Ja wam pokażę!  (grozi łukiem)

 

Narrator:

-          W dworku Telimena wita, rozmową zabawia i siostrzenicę wszystkim z kolei przedstawia. Tadeusz spojrzał, zbladnął, oto poznał Zosię po wzroście, po włosach światłych i po głosie.

(Amor strzela, Tadeusz zachwiał się, zakrył twarz i wybiegł)

 

Narrator:

-          Tadeusz trafił może i przypadkiem na wzgórek, co był wczora szczęścia jego świadkiem. Widzi Telimenę, która twarz wtuliła w dłonie. Choć nie słychać szlochania, znać, że we łzach tonie. Aż wtem nagłym ruchem zrywa się z siedzenia, rzuca się w prawo. W lewo, skacze skroś strumienia. Dojrzała Tadeusza.

 

Telimena:

-          Tadek, ratuj! Coś mnie oblazło! Aaa! Czy mógłbyś zdjąć ze mnie te mrówki?

 

Tadeusz:  (zdejmując owada)

-          To nie mrówki. (przygląda się ciekawie okazowi, trzymając go w dwóch palcach) To pluskwy milenijne!

 

Telimena:

-          Aaaa!... Weź to świństwo!  (ucieka)

 

Narrator:

-          Wieczerzano w zameczku. Ów lokal szczególny budził zazdrość i zachwyt chyba obopólny. Słychać strzelanie korków i brzęki talerzy, lecz widać, że humory nie służą młodzieży. Nagle wejście Klucznika wszczęło kłótnię całą. Skończyło się tym, że stoły fruwały z zastawą na głowy biesiadników. Gerwazy snuł plany, by zrobić zajazd i Sopliców związać jak barany. Długo mówić by trzeba o przygotowaniach, o zbieraniu posiłków do tego zadania. Dość, że wszystko skończyło się wielką bijatyką.

(za rozciągniętą kotarą widać kotłujących się; wychodzą po chwili z podbitymi oczami, obandażowanymi głowami, kulejący, potargani. Na zasłonie widać napis: ZE WZGLĘDU NA DRASTYCZNOŚĆ SCENY ZMUSZENI ZOSTALIŚMY DO WPROWADZENIA CENZURY)

 

Amor:   ( wchodzi na scenę )

-          Tak się zawsze kończy, kiedy muszę na chwilę wyjść. Oj, ludzie, ludzie...(kiwa z politowaniem głową) Zmykać mi zaraz stąd, bo jak któremu strzelę ... (zamierza się, wszyscy uciekają w popłochu)

-          A gdzie Tadeusz i Zosia?

 

(wywołani wchodzą na scenę trzymając się za ręce)

 

Tadeusz:

-          Muszę wyjechać teraz, ma Zofijo miła. Nie chcę cię słowem wiązać, więc tymczasem – bywaj!

 

Amor:

-          Ej! Ej! Poczekaj, ty ofiaro... moja! Dokąd to?

 

Tadeusz:

-          Na razie nie mogę się żenić! Zwariowałeś?! Mam za sto dni maturę, a potem... może mnie do woja wezmą!  Poza tym, ja jestem taki kochliwy!

 

Amor:   (przykłada mu napięty łuk do pleców)

-   No, no, nie przesadzaj! Klękaj tu zaraz i przyrzeknij miłość!

 (popycha go w kierunku Zosi)

 

-          Wszystkiego muszę dopilnować! (siada i wzdycha z ulgą)  A teraz pora naostrzyć strzały i poszukać nowych ofiar!

 

Narrator:

-          I ja też muszę kończyć swe opowiadanie, by zbytnio nie zanudzić was, urocze panie i panowie szanowni. Lecz kto zdawać musi maturę, o przeczytanie dzieła wieszcza Adama  niech sam się pokusi.

 

W przedstawieniu wystąpili:  ...

 

 

 

mgr Danuta Jasińska